Gatunek horroru jest niesamowicie zróżnicowany i posiada prawdopodobnie największą ilość podgatunków ze wszystkich produkcji. Przy tych wszystkich podgatunkach, które niejednokrotnie mają swoje własne podgatunki, nietrudno znaleźć filmy tak dziwne, że widz zastanawia się czym faszerowali się twórcy podczas wymyślania fabuły.
W historii kinematografii możemy znaleźć mnóstwo niepokojąco śmiesznych horrorów, niesamowicie dziwnych lub zupełnie surrealistycznych, które mogły wyjść spod ręki naprawdę dziwnych reżyserów. W moim dzisiejszym odcinku przedstawię Wam 10 bardzo dziwnych pomysłów, które zostały zmienione na horror. Niezależnie od tego jak bardzo są one głupie czy jak bardzo zdumiewające, to jednak powstały i możemy je obejrzeć. Zachęcam do sprawdzenia tych produkcji, i gwarantuję, że polubicie ten rodzaj kina grozy.
1. „Tokijska policja Gore” z 2008 roku.
Jeśli chodzi o znalezienie czegoś całkowicie dziwacznego i bezsensownego, Japonia jest tego prawdziwą skarbnicą i to nie tylko w kwestii filmów. Japońscy twórcy horrorów są znani z tworzenia bardzo dziwnych a zarazem kreatywnych produkcji, jakie kiedykolwiek istniały. I Tokijska policja gore z pewnością należy do ścisłej czołówki.
Akcja „Tokyo Gore Police” rozgrywa się w świecie przyszłości, gdzie policja została sprywatyzowana. Główna bohaterka filmu – Raku, jest policjantką posługującą się mieczem samurajskim, która próbuje rozwikłać zagadkę zabójstwa swojego ojca. Należy ona do specjalnego oddziału policji, którego celem jest likwidacja zmutowanych ludzi przy użyciu wszystkich możliwych środków.
Opis nie odzwierciedla tego co rzeczywiście możemy zobaczyć na ekranie, ponieważ mutacje ludzi to nie zwykła przemiana w coś obrzydliwego. Ten film to czyste szaleństwo od pierwszej do ostatniej minuty w którym spotkamy taki osobliwości jak człowiek ślimak, kobiety psy z maczetami zamiast łap, szalonych inżynierów z pistoletami zamiast oczu czy z kobietą któej narząd płciowy wygląda zupełnie jak paszcza krokodyla.
To jeden z tych filmów, po których dobrze jest się zdrzemnąć z powodu zwykłego wyczerpania próbą zrozumienia tego, czego do diabła byłeś właśnie świadkiem.
2. „Jack Frost” z 1997 roku.
Ze wszystkich głupich pomysłów na zrobienie horroru, Jack Frost jest bardzo wysoko na liście. To film o psychotycznym zabójczym bałwanie. Nie psychotycznym zabójcy, który przebiera się za bałwana, ale psychotycznym zabójcy, który dosłownie staje się bałwanem.
Więzienna furgonetka przewożąca niebezpiecznego seryjnego mordercę Jacka Frosta zderza się z ciężarówką przewożącą chemikalia. W wyniku tego wypadku, Jack ma szansę uciec. Jeden z policjantów jest świadkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, kiedy ciało Jacka pod wpływem chemikali rozpuszcza się i łączy się ze śniegiem. Dzięki temu, Frost pod postacią zwykłego bałwana, wraca do swojego miasteczka w poszukiwaniu szeryfa Sama, który go złapał. Zaczynają ginąć ludzie. Kiedy Sam dowiaduje się, że morderczy bałwan to właśnie Jack Frost, wie, że tylko on może po raz kolejny go pokonać.
Jack Frost to jeden z tych filmów, które bawią się rzeczywistością, na próżno próbując uzasadnić swoją całkowicie niezrozumiałą koncepcję. Sam Jack Frost nie jest w żaden sposób przerażający wizualnie, co sprawia, że jego morderczy szał jest jeszcze bardziej dziwaczny i bezsensowny. Mimo wszystko musze przyznać, że film ten ogląda się niesamowicie przyjemnie, i jest fantastyczną odskocznią od prawdziwie mrocznych horrorów.
3. „Begotten” z 1990 roku.
Horror z postacią Boga oraz z jego wyznawcami zawsze ma potencjał na coś mocnego, co przerazi, bo przecież religia jest wszechobecna, nawet dla ludzi, którzy starają się tematu tego unikać.
Begotten to stylistyczny koszmar, który krążył po undergroundowej scenie filmowej ze względu na to, jak bardzo jest dziwny. Nie ma w nim dialogów, wszystko jest czarno-białe, dziwnie ekscentryczne, a sceny okaleczeń rozgrywają się w szalenie absurdalnej atmosferze.
Z początku filmu widzimy jak Bóg przy użyciu brzytwy popełnia samobójstwo i wycina sobie wnętrzności. Z krwi rozlanej powstaje bogini, Matka Ziemia – zapładnia się ona boskim nasieniem i rodzi syna ludzkiego o imieniu Flesh On Bones. Po zstąpieniu na ziemię oboje są czczeni przez bliżej nieokreślone istoty do czasu, gdy postanawiają odejść. Ściągają tym samym na siebie gniew czcicieli.
Jest to raczej trudny film, ponieważ atakuje widza niepokojącymi dźwiękami i obrazami przez całe 70 minut trwania. Jednak jak najbardziej pasuje do listy najdziwniejszych pomysłów na horror, jakie kiedykolwiek powstały.
4. „Zęby” z 2007 roku.
Vagina Dentata to dziwna ludowa opowieść pojawiająca się w wielu kulturach, o kobiecie której z narządów płciowych wyrastają zęby. To historia opowiadana młodym mężczyznom, aby ostrzec ich przed niebezpieczeństwem płynącym z sypiania z nieznanymi kobietami, oraz aby ich zniechęcić do gwałtów. Kiedy Mitchell Lichenstein dowiedział się o tych starych historiach, postanowił przystosować je do XXI wieku i nakręcić film o pochwie, która zabija mężczyzn.
Dawn, uczennica szkoły średniej stara się stłumić rozbudzające się w niej erotyczne pragnienia przyłączając się do lokalnej grupy zakładającej czystość przedmałżeńską i staje się jej aktywną uczestniczką. Zadanie, które sobie postawiła utrudnia jej przyrodni brat, który zachowuje się wobec niej prowokacyjnie. Ku swemu przerażeniu Dawn w chwili, gdy staje się obiektem przemocy odkrywa, że jej genitalia są uzbrojone w zęby. Starając się zrozumieć swoją anatomiczną wyjątkowość Dawn doświadcza zarówno niedogodności jak i poczucia władzy przysługujące właścicielce mitycznej konfekcji genetycznej.
To zaskakująco dobry film jak na tak zwariowany koncept, ponieważ w pełni wykorzystuje możliwości, aby dostarczyć zarówno komedii, jak i horroru.
5. „Berberian Sound Studio” z 2012 roku.
Najlepszym sposobem na opisanie Berberian Sound Studio jest nazwanie go „horrorem bez horroru”. Oddając hołd fantastycznym włoskim horrorom z lat 70. i 80., zwłaszcza dziwnym sposobom, w jakie zostały zrobione, Berberian Sound Studio przedstawia fabułę przesiąkniętą czystym psychologicznym horrorem, gdy publiczność wchodzi do umysłu Gilderoya, który powoli wpada w pogłębiającą się paranoję podczas prac nad efektami do włoskiego horroru.
W tym filmie wiele „horroru” pochodzi z własnych halucynacji Gilderoya, któe powstają z powodu niesamowicie okropnych obrazów, których musi być świadkiem każdego dnia, dzięki reżyserowi, który nie ma zbytniej powściągliwości, jeśli chodzi o przemoc i szalejącą mizoginię.
Najciekawszą częścią Berberian Sound Studio jest to, że nic nie jest wizualne. To horror, w którym wszystko, co budzi strach, jest zobrazowane w umyśle widza, a nie na ekranie, podkreślone dźwiękowymi wskazówkami i bardzo napiętą atmosferą. Nie ma ani jednej sceny krwi, czy jump scare’a. Film wykorzystuje wyobraźnię widzów przeciwko nim i zmusza ich do wyobrażenia sobie tego, co widzi Gilderoy – pokręconych myśli, które manipulują jego umysłem. Wykorzystuje ideę „strachu przed nieznanym” i skupia się na tym pomyśle, aby stworzyć dziwaczny horror, który jest całkowicie oryginalny.
6. „Atak pomidorów zabójców” z 1978 roku.
Film Atak pomidorów zabójców jest tak samo szalony jak sam jego tytuł. Zainspirowany śmiesznymi filmami klasy B z lat 50., John De Bello postanowił nakręcić całkowicie niezależny obraz o świecie, który jest atakowany przez mordercze pomidory. Większość obsady nie grała wcześniej w filmach, i został on nakręcony przy skromnym budżecie – z czego większość przeznaczono na helikopter wart 60 000 dolarów, który rozbili przy pierwszym ujęciu, w którym go użyli.
Świat zostaje niespodziewanie zaatakowany przez hordy zmutowanych, krwiożerczych pomidorów. Rząd amerykański postanawia rozwiązać sprawę jak najciszej i jak najszybciej i do walki z bezwzględnymi warzywami wysyła specjalną grupę zawodowców, tak naprawdę składającą się z samych oryginałów.
Co dziwne, sam absurd filmu sprawił, że stał się on niezwykle popularny wśród widzów, dzieki czemu doczekał się kilku sequeli, a w jednym z nich możemy oglądać młodego Georga Clooneya na początku swojej aktorskiej kariery. Atak pomidorów zabójców stał sie ikoną słabych filmów klasy B i nadal cieszy się popularnością wśród widzów.
7. „Upiór w operze” z 1989 roku.
Nie chodzi tu o wersję muzyczną z 2004 roku, czy niemy film od Universal Pictures z 1928 roku. W 1989 roku Dwight H. Little uznał, że zrobienie slasherowej wersji Upiora w operze jest bardzo dobrym pomysłem. Ta wersja Upiora w operze współgra bardzo swobodnie z oryginalną powieścią Gastona Leroux, mając fantoma, granego przez legendę horroru z lat 80. Roberta Englunda, który zamiast nosić maskę, robi maski ze skóry swoich ofiar.
Rzecz dzieje się współcześnie w Nowym Yorku. Christine Day występuje na Broadway`u. Zostaje poproszona o występ w musicalu, do którego muzykę napisał 100 lat wcześniej niejaki Eric Destler. Swego czasu Eric zawarł pakt z diabłem, że świat będzie cenić muzykę, lecz diabeł postawił warunek: ceną za wypełnienie tego życzenia będzie okaleczona twarz Erica.
To prawdziwa mieszanina niedopasowanych pomysłów, wciśniętych w jedną małą kulę grozy, okraszoną bardzo znaną nazwą. Choć nie jest on jakoś wybitnie przerażający, to jednak jest mega dziwny, zwłaszcza jeśli zna się wcześniej oryginalną historię upiora w operze.
8. „Bubba Ho-Tep” z 2002 roku.
Opierając się na noweli Joe Lansdale’a o tym samym tytule, Bubba Ho-tep opowiada historię starzejącego się Elvisa Presleya który przed wieloma laty zamienił się rolami ze swoim sobowtórem i obecnie pędzi spokojny żywot emeryta na przedmieściu jednego z wielkich miast amerykańskich. Pewnego dnia Elvis staje przed największym wyzwaniem swojego życia. Światu grozi zagłada ze strony starożytnych złych mocy, które powstrzymać może jedynie „król”.
Większość filmu staje się relatywnym studium postaci, które obraca się wokół Elvisa i smutnego życia, które przeżył do tego momentu, podkreślając każdy błąd, który popełnił, który prowadzi do tego przygnębiającego scenariusza. Bubba Ho-Tep to jeden z tych filmów, które wykorzystują swoją dziwną koncepcję i nasycają ją najlepszymi technikami opowiadania historii, aby stworzyć potężną historię dramatu postaci, a przede wszystkim zwariowanej komedii z elementami horroru.
9. „Uliczny chłam” z 1987 roku.
Melt-horror to jeden z najbardziej niedocenianych gatunków tandetnego kina grozy, z którego najpopularniejsze filmy to Body Melt z 1993 roku, Substancja z 1985 czy debiut reżyserski hollywoodzkiego operatora Jamesa Michaela Muro – Uliczny chłam.
Ed jest właścicielem niewielkiego sklepu znajdującego się w amerykańskiej dzielnicy slumsów. Pewnego dnia znajduje w piwnicy tajemniczy napój Tenefly Viper. Mężczyzna postanawia sprzedawać w swoim sklepie trunek niewiadomego pochodzenia za dolara od sztuki. Wkrótce okazuje się, że osoby pijące Tenefly Viper umierają w okropnych mękach.
Jednak sam wątek napoju i śmierci z nim związanej nie jest tutaj wszystkim. W filmie rozwija się również kilka innych historii, jak choćby ta o rozstającej się parze, czy lokaju, który zadziera z jednym z mafijnych bossów. W filmie dzieje sie na tyle wiele rzeczy, że niejeden odbiorca z pewnością zastanawiał się co właśnie obejrzał, gdy dotarł do napisów końcowych.
10. „Ludzka stonoga” z 2009 roku.
Seria filmów Ludzka stonoga, czyli filmy o łączeniu ludzi ustami do odbytu, wpisała się w historię kina, będąc najbardziej chorym i najbardziej obrzydliwym filmem, jaki wyszedł z obiegu kina niezależnego. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od dowcipu, który Tom Six opowiadał swoim przyjaciołom, o tym jak powinni być karani przestępcy seksualni.
Dwie amerykańskie dziewczyny podróżują po Europie. W Niemczech psuje im się samochód. Szukając pomocy trafiają na wolno stojący dom. Następnego ranka budzą się w piwnicy, w której znajduje się również pewien Japończyk. Okazuje się, że uwięził ich stary niemiecki chirurg, który specjalizował się kiedyś w rozdzielaniu bliźniąt syjamskich. Postanawia on, jako pierwszy na świecie, połączyć ze sobą troje ludzi tak, aby stworzyli jeden układ pokarmowy.
Film czerpie również inspirację z najciemniejszych części historii, ponieważ niemiecki lekarz Toma Six jest wierną kopią niesławnego nazistowskiego zbrodniarza wojennego Josefa Mengele.