Czy odważysz się wypowiedzieć jego imię pięć razy, patrząc w lustro…?
Candyman, ożywiona legenda miejska grana przez Tony’ego Todda, była ostatnim wielkim dziełem ery oryginalnych slasherów. Film z 1992 roku, który go przedstawił, na stałe wdarł się do popkultury i nawet dziś, wiele lat po premierze, jest chętnie oglądany i komentowany.
Dzisiaj wrócimy do tego klasycznego złoczyńcy i przedstawię Wam, kilka zakulisowych faktów o których mogliście nie wiedzieć.
Candyman pochodzi od tego samego twórcy co Pinhead
Ponieważ akcja rozgrywa się w USA i obejmuje głównie amerykańską obsadę, zaskakującym może być fakt, że Candyman ma brytyjskie korzenie. Film oparty jest na opowiadaniu „Zakazany” Clive’a Barkera, brytyjskiego autora i twórcy filmów „Hellraiser” i „Nocne plemię”, a wyreżyserował go inny Brytyjczyk, Bernard Rose.
Barker jest producentem wykonawczym „Candymana”, a Rose napisał adaptację scenariusza. Akcja oryginalnego opowiadania Barkera rozgrywała się w jego rodzinnym Liverpoolu, ale za sugestią Rose przeniesiono ją do amerykańskiego miasta Chicago.
Twórcy filmu pierwotnie chcieli, aby Eddie Murphy wcielił się w rolę Candymana
Kiedy już zobaczysz Tony’ego Todda w roli Candymana, bardzo trudno wyobrazić sobie, że ktokolwiek mógłby go zastąpić. Jednak już na początku prac nad filmem twórcy mieli na myśli kogoś zupełnie innego. Pierwotnie do roli tytułowej przymierzany był znany z wielu komediowych ról Eddie Murphy.
Jednak Murphy był wówczas jedną z największych gwiazd filmowych na świecie, więc ekipy Candymana nie było na niego stać. Zamiast tego obsadzono w dużej mierze nieznanego Todda, który niedawno pojawił się w remake’u „Nocy żywych trupów” z 1990 roku i którego głęboki głos i posągowa sylwetka sprawiły, że znacznie lepiej pasował do tej roli.
Główną role kobiecą miała zagrać natomiast Sandra Bullock
Choć tytułową postacią jest Candyman Tony’ego Todda, prawdziwą główną rolę w filmie odgrywa Helen grana przez Virginię Madsen. Obsada ambitnej studentki, która nieświadomie natrafia na żywą legendę Candymana, również podlegała pewnym zmianom, ponieważ początkowo kandydatką do tej roli była ówczesna żona Bernarda Rose’a, Alexandra Pigg.
Kiedy Pigg jednak zaszła w ciążę, musiała zrezygnować z roli. Następnie na szczycie listy nalazła się Virginia Madsen a gdyby ten plan nie wypalił, twórcy planowali zwrócić się do Sandry Bullock, która podobnie jak Todd nie była jeszcze wtedy światową gwiazdą kina. Madsen wzięła role i świetnie się w niej sprawdziła. Bullock natomiast już rok później rozkręciła swoją karierę na najwyższe obroty, dzięki roli w filmie „Człowiek Demolka”.
W oryginalnej historii Clive’a Barkera Candyman nie był czarny
Bernard Rose pozwolił sobie na znaczną swobodę adaptując na ekran historię Clive’a Barkera. Oprócz przeniesienia akcji na drugą stronę Atlantyku, Rose podjął decyzję o dokonaniu najbardziej zauważalnej zmiany ze wszystkich, czyli zmiany pochodzenia etnicznego głównego antagonisty.
W opowiadaniu Candyman jest opisany jako blady mężczyzna z długimi blond włosami, noszącym jaskrawe ubrania. Reżyser uważał, że uczynienie z tej postaci czarnego mężczyzny wzmocniłoby odbiór społeczny. Clive Barker zaakceptował wszystkie te zmiany i z radością oznajmił, że film jest „dzieckiem Bernarda Rose’a”.
Produkcja nie mogła odwiedzić osiedla mieszkaniowego w Chicago bez eskorty policji
Kiedy Bernard Rose zdecydował się przenieść akcję z Liverpoolu do Chicago, on i ekipa szybko zaczęli szukać potencjalnych lokalizacji. Zdecydowali się na osiedle mieszkaniowe Cabrini-Green jako dom Candymana, po prostu dlatego, że powiedziano im, że Cabrini-Green to absolutnie najgorsze miejsce do życia w mieście.
Podobnie jak w filmie, Cabrini-Green było zaniedbane, zubożałe i nękane przez gangi. Kiedy obsada i ekipa po raz pierwszy odwiedzili to miejsce, pozwolono im to zrobić wyłącznie pod ochroną policji, w eskorcie funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu.
Kowal ze względu na przekonania religijne odmówił stworzenia haków do filmu
Tak jak Freddy potrzebuje rękawicy, a Leatherface piły łańcuchowej, tak Candyman nie byłby Candymanem bez swojej okropnej ręki z hakiem. Jednakże zespół zajmujący się efektami specjalnymi napotkał nieoczekiwane trudności w zdobyciu tego konkretnego rekwizytu. Lokalnemu kowalowi zlecono stworzenie prawdziwego metalowego haka, który miał zostać użyty przez Candymana w filmie.
Niestety, gdy kowal dowiedział się, że film jest adaptacją Clive’a Barkera, odmówił udostępnienia rekwizytu. Mężczyzna był pobożnym chrześcijaninem i uważał, że piekielne wizje Barkera są sprzeczne z jego mocno wyznawanymi przekonaniami.
Madsen i Todd uczyli się tańca towarzyskiego i szermierki, aby wzmocnić swoją więź
Podobnie jak inny hitowy horror Brama Stokera z 1992 roku, „Drakula”, „Candyman” to swego rodzaju historia miłosna. Bohater stara się uczynić Helen taką samą jak on, aby mogli połączyć się na zawsze. Mając to na uwadze, reżyserowi Bernardowi Rose zależało na zbudowaniu na ekranie romantycznej więzi między dwojgiem aktorów.
W nadziei na wzmocnienie tej więzi Todd i Madsen wspólnie pobierali lekcje tańca towarzyskiego i szermierki. Rose i Todd oświadczyli, że uważają Candymana za postać romantyczną, natomiast reżyser określił ją jako „bardzo uwodzicielską”.
W początkowej sekwencji filmu wykorzystano nową, przełomową technologię
Napisy początkowe filmu „Candyman” kontrastują z niezwykle płynnym ujęciem z lotu ptaka, na którym widać ulice Chicago. Ta sekwencja pozostaje uderzająca do dziś – a wówczas była naprawdę przełomowa. Ujęcie wykonano przy użyciu stosunkowo nowego urządzenia fotograficznego znanego jako Skycam.
Kamerę Skycam używano w telewizyjnych transmisjach sportowych od połowy lat 80., ale w filmach nie była ona zbyt często wykorzystywana. Skycam był dziełem Garreta Browna, wynalazcy również Steadicamu, który został wykorzystany do podobnie niesamowitego efektu w filmach „Halloween” i „Lśnienie”.
Aby film otrzymał kategorię R, trzeba było przyciąć jedną makabryczną scenę morderstwa
„Candyman” nie jest tak bezlitośnie brutalny i krwawy, jak wiele innych horrorów powstałych w tamtym czasie. Mimo to krótkie momenty przemocy były zbyt mocne, by można je było uwzględnić w rankingach MPAA w USA. Ze względu na amerykańską premierę „Candymana” kluczowa scena morderstwa pod koniec filmu – śmierć lekarza Helen – musiała zostać ponownie zmontowana.
Pszczoły były prawdziwe i były hodowane specjalnie na potrzeby filmu
Kluczową częścią ikonografii „Candymana” jest to, że jest pokryty pszczołami, podobnymi do tych, które uśmierciły jego pierwotną ludzką postać. Twórcy filmu osiągnęli ten efekt w staromodny sposób: wykorzystali prawdziwe, żywe pszczoły – podobno pod koniec zdjęć było ich ponad 200 000.
Pszczoły zostały wyhodowane specjalnie na potrzeby filmu. To oznacza, że nawet pszczoły, które wylatują z ust Tony’ego Todda na twarz Virginii Madsen, były prawdziwe. Na szczęście dla Todda aktor został wyposażony w ustnik ochronny na potrzeby sceny z ustami pełnymi pszczół.
Tony Todd wynegocjował dodatkową opłatę za każde użądlenie przez pszczołę
Podjęto specjalne środki, aby uniknąć użądlenia obsady przez pszczoły, m.in. pokryto aktorów zapachem królowej pszczół, co zmniejsza ryzyko użądlenia, oraz zapewniono załodze kombinezony ochronne. Mimo to nie udało się uniknąć okazjonalnych użądleń i podobno wszyscy obecni na planie zostali ukąszeni przynajmniej raz.
Oczywiście nikt nie był narażony na większe ryzyko niż Tony Todd, dlatego producenci zgodzili się dać aktorowi dodatkowe 1000 dolarów za każde użądlenie przez pszczołę. W trakcie kręcenia Todd został użądlony 23 razy.
W niektórych scenach Virginia Madsen była naprawdę zahipnotyzowana
To nie przypadek, że Helen grana przez Virginię Madsen w niektórych momentach filmu wydaje się być dosłownie w transie. Reżyser Bernard Rose nauczył się naprawdę hipnotyzować aktorkę podczas kręcenia filmu. Madsen była tego oczywiście w pełni świadoma i wyraziła na to zgodę.
To podejście było stosowane za każdym razem, gdy Helen wchodziła w interakcję z Candymanem, aby nadać tym scenom prawdziwie hipnotyczny charakter. Barker twierdzi, że zrobiono to również w przypadku sceny, w której twarz Madsen była pokryta pszczołami, aby złagodzić stres aktorki.
Twórcy filmu konsultowali się z działaczami na rzecz praw obywatelskich, aby upewnić się, że w scenariuszu nie występują rasistowskie stereotypy
„Candyman” to jedna z niewielu czarnyoskórych ikon horroru i od początku istniały obawy, że scenarzysta i reżyser Bernard Rose, będąc białym Anglikiem, utrwali negatywne stereotypy rasowe. W tym celu Rose spotkał się z działaczami na rzecz praw obywatelskich, aby omówić scenariusz „Candymana” przed rozpoczęciem produkcji.
Ostatecznie scenariusz spotkał się z akceptacją.
Kompozytor Philip Glass poczuł, że został podstępnie namówiony do zrobienia muzyki do horroru
„Candyman” może pochwalić się niezwykle elegancką ścieżką dźwiękową jak na ówczesny horror, dzięki pracy Philipa Glassa. Artysta ten jest niezwykle szanowanym kompozytorem i muzykiem klasycznym. Dorobek Glassa obejmuje liczne opery, symfonie i koncerty, a także muzykę do niektórych filmów.
Jednak podobno Glass był oburzony, kiedy zobaczył końcowy efekt filmowców. Spodziewając się czegoś znacznie bardziej pomysłowego i mniej ponurego, kompozytor poczuł, że został wprowadzony w błąd, tworząc muzykę do horroru.
Naprawdę planowano film będący crossoverem Candymana i Leprechauna
Po przeboju „Freddy kontra Jason” z 2003 roku studia podekscytowały się pomysłem stworzenia horrorów typu crossover. W rezultacie w pewnym momencie toczyły się dyskusje na temat filmu, w którym Candyman walczył z Leprechaunem, złym irlandzkim chochlikiem granym przez Warwicka Davisa w długiej serii głupkowatych horrorów z lat 90.
Bernard Rose oświadczył, że odbył spotkanie ze studiem, aby omówić ten pomysł, ale Tony Todd kategorycznie odmówił – co jest prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem. Candyman nie był wówczas jedyną własnością Clive’a Barkera rozważaną do crossovera, ponieważ toczyły się również rozmowy na temat filmu, w którym Pinhead zmierzyłby się z Michaelem Myersem z „Halloween”.
Świetny artykuł. Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na ten temat, ale niestety tak nie jest. Stąd też moje pozytywne zaskoczenie. Chcę podziękować za Twoją pracę. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i częściej wpadał, aby poczytać nowe posty.